Podróże

Podróże

czwartek, 5 marca 2015

Słowacja – Liptowskie Matiaszowce - poznani ludzie są drogowskazem naszych podróży

Wszystkie te podróże, i te małe i te większe są piękne, ciekawe i niezapomniane. Z każdej przywozimy nie tylko pamiątki, ale wspomnienia, przeżycia i zapas doświadczeń. Jednak najważniejsi są ludzie, ci z którymi wybieramy się w drogę, ale i ci, jakich udaje nam się poznać. Odbiegając choć w małym stopniu od tematu dotychczasowych wpisów, chciałabym Wam opowiedzieć o człowieku, który sprawił, że Słowacja stała się nam tak ciekawa i bliska.
Poznaliśmy Pana Milana, podczas pierwszej podróży do Słowacji, mieszkał wraz z żoną w przepięknej wsi Liptowskie Matiaszowce W krytycznym momencie, gdy nie mieliśmy się gdzie podziać, wyciągnął do nas pomocną dłoń i zaoferował nam miejsce do spania. Podczas pobytu na kwaterze, był bardzo sympatycznym i otwartym człowiekiem. Mogliśmy liczyć na troskę, dobre rady i pomoc pod każdą postacią. Takich ludzi mało kiedy mamy okazję poznać. Człowieka, prostego górala, w połowie Polaka, który mimo iż, wstawał o drugiej w nocy do pracy, nie położył się spać do póki nie wróciłyśmy bezpiecznie do pokoju.
Przegadaliśmy mnóstwo czasu i wypiliśmy kilkadziesiąt kaw. Połączyła nas cienka nić przyjaźni, która przetrwała kilka lat. To za pierwszym razem, gdy wynajmowaliśmy pokój u tych Państwa, przeżyliśmy niezapomniane przygody, o których żadne z nas nigdy nie zapomni. Wręcz przeciwnie, za każdym razem gdy nadarzała się okazja, wracaliśmy do momentu, gdy zatrzasnęłyśmy się w pokoju i dwie dziewczyny z dwójką dzieci musiały wychodzić przez okno. Narażając się na upadek z dość wysoka, zdziwienie przejeżdżających drogą ludzi i pewnego Czecha. Innym ciekawym przypadkiem, był moment wtargnięcia, innemu lokatorowi, do łazienki, gdy ten brał prysznic. Wszystkie mniej lub więcej śmieszne sytuacje sprawiły, że Słowacja stała się stałym punktem, corocznych wakacji. A dom u tych Państwa, stał się jakby naszym drugim domem.
Dzięki Panu Milanowi poznaliśmy Słowację od kuchni, miejsca mało znane, takie, o których zwykły turysta nic nie wie. Dowiedzieliśmy się istotnych spraw z życia przeciętnego Słowaka. W zeszłym roku, niestety po ciężkiej chorobie, zmarł nasz Pan Milan. Przykro mi o tym pisać, bo mało kto Go znał, ale poczułam taką potrzebę, aby ktoś się o nim dowiedział. O człowieku, który lubił dzieci, robił dla nich wszystko, aby tylko nie nudziły się na jego podwórku. O dobrym gospodarzu, który z niczego umiał zrobić coś pięknego i człowieku, z którym można było porozmawiać o wszystkim, jakby się go znało od lat i nie czuło się różnicy wieku. Szkoda, że takim ludziom, nie dane jest dłuższe życie, szkoda że mało kto zna takie osoby, my mieliśmy szansę Go poznać. Teraz ta Słowacja, nigdy nie będzie już taka jak jeszcze rok temu. Mimo wszystko, gdy tylko czas i pogoda pozwoli znów wybierzemy się do Matiaszowic... Spotkaliśmy i poznaliśmy wiele osób, u których mieliśmy przyjemność wynajmować pokoje, ale drugiego takiego Pana Milana, nie spotkaliśmy i pewnie nie poznamy nigdzie. Ale dziękujemy!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz