Podróże

Podróże

poniedziałek, 9 lutego 2015

Słowacja - początek przygody

Za oknami zimowa aura, śnieg przysypał puchową kołderką okolicę. Dla odmiany ja powracam do lata i minionych wakacji. Miałam dylemat, zacząć od Słowacji czy Grecji? Górzystych terenów z zamkami i „janosikowym” klimatem czy upalną krainą z mityczną przeszłością? Z racji sąsiedztwa zaczniemy od Słowacji.
Na początku krótka historia naszego podróżowania po tym bardzo ciekawym, choć wydaje mi się mało rozreklamowanym kraju. Większość osób, które decydują się na urlop, najczęściej wybierają egzotyczne klimaty, z błękitnymi wodami i złotym piaskiem. Nie ma co się dziwić, po całym roku ciężkiej pracy, jak wypoczywać to w „raju”. Jednak ja postaram się przybliżyć choć w części Słowację, która też może być egzotyczna jeśli się ją pozna troszkę lepiej. Pierwszy raz na Słowację wyjechaliśmy w 2008 roku, wówczas obowiązywała jeszcze „korona”, dziś płacimy już w EURO. Ten kraj urzekł nas prostotą, sympatycznymi ludźmi, pięknymi krajobrazami. Przez przypadek trafiliśmy na nocleg do Liptovske Matiasovce – ok. 7km od Tatralandii. Gospodarzami okazało się przesympatyczne małżeństwo, państwo Plaza. Spędzone tu dni przyniosły nam mnóstwo zabawnych a zarazem ciekawych przygód, które na zawsze zostaną w naszej pamięci.
Gdy po powrocie opowiadałam o tym kraju, pierwsze co cisnęło mi się na usta to ... „że to biedny, ale zadbany kraj” – dzisiaj spokojnie mogę napisać, że nie jest już taki ubogi. Wiele się zmieniło na lepsze, mimo opinii, iż wprowadzenie Euro nie było dobrym posunięciem. Słowacja wyładniała, domy z szarych stały się piękne i kolorowe, widać pozytywne zmiany. Każdy znajdzie tu coś dla siebie, sympatyk wycieczek po górach, zwolennik szalonych zabaw w wodzie w Aqaparku i romantyk lubiący spacery we dwoje nad brzegiem jeziora. Nie możemy zapomnieć o poszukiwaczach przygód i dawnych klimatów, Słowacja oferuje wspaniałe zamki, ruiny i niebywałą atmosferę. W kolejnych odsłonach, przedstawię te miejsca, które warto zobaczyć, jak tam dojechać, na co uważać i gdzie skosztować tego co dobre. Zapraszam :) Ps. Ciekawostka – w pierwszą noc, jaką przyszło nam spędzić na Słowacji, spaliśmy w blaszanym baraku, przerobionym przez gospodarzy na „domek letniskowy”, gdyż na weekend okoliczne miejscowości były tak oblegane przez turystów, że nie było wolnych pokoi w promieniu 30km od Tatralandii. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, ze towarzyszył nam okropny zapach, nie wietrzonego pomieszczenia od kilku miesięcy, świadomość towarzyszących nam pająków i szalejąca przez sporą część nocy potężna burza. Jednak dobre słowackie piwo Złoty Bażant umilił na wieczór, a rano nad głowami świeciło już piękne słońce i mogliśmy przenieść się do czystego i miłego pokoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz